Thursday 30 October 2008

Sagada w deszczu / Sagada in the rain

Zwiedzanie Sagady rozpoczelysmy od jaskin. Przewodnik przyszedl po nas w japonkach, krotkim rekawku i krotkich spodenkach i poradzil nam sie ubrac podobnie.. ale zadna z nas w to nie uwierzyla...jedyne co zrobilysmy to przed jaskinia sciagnelysmy bluzy i kurtki i weszlysmy w krotkich rekawkach bo zrobilo sie cieplo.
Oczywiscie nie dostalysmy kaskow a przewodnik oswietlal jaskienie lampom gazowa!!! i to bylo jedyne swiatlo w jaskini.
Najpierw bylo ciemno, mokro, slisko, smierdzaco i glosno - oczywiscie dzieki nietoperzom i ku naszemu zaskoczeniu wciaz cieplo. Nie bylo tam zadnej trasy, drogi nic z tych rzeczy... Po okolo 15 minutach schodzenia w glab jaskini zaczelysmy slyszec wode i zostalysmy poproszone przez przewodnika o sciagniecie butow!!! tym razem go poslychalysmy i dalsze schodzenie w glab jaskini bylo na boso po ociekajacych woda kamieniach!!! ktore o dziwo nie byly sliskie a woda nie wykrecala kostek... ostatnia atrakcja bylo przejscie tunelem w wodzie do klatki piersiowej i tu wymieklysmy - Monia ze wzgledu na leki a Madzia ze wzgledu na ochrone aparatu. Ale bylo bosko!
Potem wybralysmy sie na ogladanie kolejnej atrakcji Sagady - wiszacych trumien. Mial byc mily i przyjemny krotki spacer a przerodzil sie w walke o zycie w strugach deszczu, wsrod poplatanych sciezek i masy blota. Widzialysmy te pare wiszacych trumien, a jakim cudem przez chaszcze odnalazlysmy droge do domu to zadna z nas nie wiem... Gdy ostatecznie dotarlysmy do glownej drogi okazalo sie ze jestesmy na jakies prywatnej posiadlosci.
Znowu przemoczone, ublocone, spocone wrocilysmy do naszego hotelu i szybko podjelysmy decyzje o zwijaniu sie stad i ewakuowaniu nad cieple morze!!!!
Jutro mamy caly dzien w autobusach roznej masci w drodze do Manili (ok 300 KM wiec caly dzien w trasie) a w sobote rano lecimy na Palawan
-----------------------------------------------------------
Sightseeing of Sagada we have started with caves. Our guide came in flip flops, T-shirt and shorts and he advised to do the same - but we were "smarter" and decided not to do so. Just before cave we have taken off our jackets as it was very hot.
Of course we did not get helmets and the only light we had was a gas lamp of the guide.
First it was dark, wet, slippery, smelly and loud - of course due to bats and to our surprise still warm. There was no track. After 15 minutes of walking down the guide asked us to take off shoes!!! and this time we have listen him and we kept walking down on the stones full of water. To our surprise stones were not slippery and water was not cold. Last attraction was going through tunnel with water up to chest but we gave up - Monia due to fears and Madzia due to camera protection but it was amazing anyhow!!!
After that we went for another attraction of Sagada - hanging coffins. It was supposed to be nice and short walk but it has changed into survival in heavy rain, lost in tracks and huge amount of mud. We saw few hanging coffins, but still we do not know how we have found way back to hotel. When we have reached main road we have realized that we are on private property.
Again wet, muddy and sweating reached our hotel and very fast decided to leave the place and go to warm seaside!!!!
Tomorrow we have full day in busies on the way to Manila (around 300km so full day of traveling) and Saturday morning we fly to Palawan


Jaskinia / cave





wiszace trumny w strugach deszczu/ hanging coffins in the rain

a tak Edi ochraniala sie przed deszczem:)/ Edi's protection aginst the rain

a tu zeszlysmy z trasy/ here we have finished our tour

Tarasy ryzowe Banue Batad / Rice terraces Banue Batad

Drogi na Filipinach sa tragiczne i wystepuja z rzadka - glownie szutrowe, a odcinki betonowe sluza do suszenia ryzu (patrz zdjecie) no i my rowniez dotarlysmy do tzw osmego cudu swiata tarasow ryzowych, ktore maja ponad 2000 lat.
Po przejechaniu 10 km w prawie godzine.. dotarlysmy na przelecz w srodku mgly i deszczu.. ale do odwaznych swiat nalezy wiec nie zlamalysmy sie (z wyjatkiem Moni, ktora wlanela drzemke w busiku).
razem z naszym lokalnym przewodnikiem, ktory lapal kury zeszlysmy do wsi, a potem przez pola.. i w koncu wyszlo slonce!!!
wrazenia niesamowite, bylo cudownie... zadna z nas nie przypuszczala, ze bieganie wsrod pol ryzowych moze byc tak fascynujace i nie jestesmy wogole zdziwione, ze UNESCO chce to dofinansowywac ... chociaz mimo wszystko nie zamierzamy tutaj zostac.
Widzalysmy jeszcze 37metrowy wodospad do ktorego lokalesi chodza poplywac w lecie. Poniewaz juz bylysmy mokre od deszczu wyluzowalysmy.
Wieczorem, znow prywatnym transportem, zostalysmy przewiezione do Sagady.. po raz kolejny odcinek 80 km zajal nam ponad 3 godziny. Dodatkowo skiepscila sie totalnie pogoda i czesc trasy pokonalysmy w totalnej mgle - zadna z nas nie wie jak kierowca widzial droge... tym bardziej, ze to bylo w gorach! brakowalo tylko zwlok w poprzeg drogi i bylby prawdziwy horror :))))
a Sagada powitala nas gwiezdzistym niebem.
--------------------------------------------------------------
Roads in Philippines are horrible and appears sometimes - mainly off road and the few which are cemented are used for drying rice (look at picture), and finally we got to the place which is called as 8th wonder of the world - rice terraces which are 2000 years old.
In the morning after 10km drive which took us one hour... we got to the saddle in the middle of fog and rain - but the world belongs to brave people so we did not give up (except Monia who had nap in the bus).
Together with our local tour guide, who was catching chickens on the way - we reach the village and had walk in the middle of rice terraces and the sun came finally:)
It was awesome, amazing and wonderful and non of us thought that walking in the middle of rice terraces could be so nice. We are also not surprised that UNESCO wants to protect this place .... on the other hand we are not planning to stay there forever:)) We saw also 37 m high waterfall in which locals swim during summer time - we did not took advantage of that as we were wet after rain.
At the evening we took private transport again to Sagada, and again 80km took us more than 3 hours. On top of that the weather became really ugly - extremely foggy and we did not know how the driver saw the road, having in mind that it was in the mountains... if we had found a dead body on the road if would be a real horror:))
but Sagada welcomed us with sky full of stars.

Suszenie ryzu na drodze / drying rice on the road

Przed wyjsciem na pola ryzowe / just before leaving for rice terraces

tarasy ryzowe/ rice terraces





I nasz przewodnik z kura/ and our guide with chicken

Wednesday 29 October 2008

Rafting - Rzeka Chico / Rafing Chicko River

I udalo sie zrodelko znalazlysmy... ale okazalo sie ze ten Tabuk to jakies purytanskie miasteczko... nie chciano nam sprzedac piwa!!! - cztery kobiety i same i jeszcze chca piwo.. odstawiono nas do specjalnego stolika.. ale swego dopielysmy:)))na koniec jak juz piwo sie skonczylo - bo wypilysmy cale zapas sklepu kupilysmy gin zwany BLUE GSM - cokolwiek to znaczy, ale ze Sprite smakowalo:)))
a na drugi dzien z rana wyjazd na rafting.... jakie bylo nasze zdziwienie, gdy sie okazalo, ze caly sprzet jedzie JEEPNEY'ami - lokalny najpopularniejszy transport... ale caly rafting profesjonalny - kaski, kamizelki i co majwazniejsze duzo fun'u... i ku zaskoczeniu naszego szefa pontonu zadna z nas nie wypadla!!!! Nawet Asia... ktorej za to spodobalo sie bardzo atakowanie i ochlapywanie innych pontonow
zeszlysmy totalnie mokre .. ale dostalysmy cieplutki lokalny lunch i zaraz po przebraniu pojechalysmy w 5 godzinna podroz do Banue.
poniewaz do Banue dotarlysmy o 21:30 okazalo sie ze cale miasteczko juz spi i tylko dzieki pomocy lokalnego policjanta udalo nam sie dostac kolacyjke... przestawiamy sie powoli na lokalny tryb zycia - pobudka o 6 i spanko o 22 poniewaz od 6 do 18 jest jasno a prad jest drogi i z nim cieniutko
------------------------------------------------
And finally we did we find the source .... it turned out that Tabuc is a kid of puritan town .... they did not want to sell us beer!!! - four women alone and they want to drink beer .... we were put at a separate table .... but we made it :))) at the end when we drunk all the beer in the shop we bought the local specialty kind of gin called Blue GSM whatever that means but it went together very well with sprite :))
next day i the morning we went for rafting .... we were very surprised when it turned out that the whole equipment travels on JEEPNEY's - local the most popular transport .... but rafting itself was very professional - helmets, life jackets and the most important thing fun ... and to our surprise despite the big effort of our ponton leader none of us fell out!!!! Even Asia ... who enjoyed attacking and splashing water on other teams. We were totally wet ... but we got hot lunch ad right after we changed we started 5 hour trip to Banue.
We got to the town at 21.30 and it appeared that the whole town is sleeping already and thanks to the local policeman we managed to get dinner ... we try to adjust to local lifestyle meaning wake up at 6 am and go to bed at 10 pm as from 6 pm it is dark and the electricity is expensive.


Jeepnay ktorym pojechalysmy ze sprzetem na rafting / Jeepnay which brought us with equipment to the rafting


Rzeka Chico po ktorej splywalysmy / Chico river where we had rafing



przed samym rafingiem / just before rafting


A to w naszym prywatnym transporcie do Banue/ in the private van to Banue

Monday 27 October 2008

Jestes Filipinczykiem jesli sie spozniasz / You are Filipino if you are late

mialysmy dzisiaj szybko i bezbolsnie przedostac sie na polnoc z samego rana w ciagu zaledwie jednej godziny... fakt faktem lot zajal nam godzine... ale opznienie samotolu bylo 4 godzinne:((( dodatkowo poniewaz na lotach lokalnych limit bagazu to 10 kg na osobe... musialysmy jeszcze zaplacic nadbagaz - w sumie 20 kg za 0.5$ za jeden kilogram... wiec nie walnelo mocno po kieszeniach....:)
po wyladowaniu napadlo nas 10 filipinczykow i chcieli nasza cala czworke z bagazami zapakowac do jednego TRICYCLA !!! - patrz zdjecia- wywalczylysmy dwa przy czym Monika zwisala z niego jak winogrono... nastepnie minibus... gdzie w korytarzu...(jesli to cos mozna bylo nazwac korytarzem) dostawiano taboreciki - wiec oczywiscie typowo jak w Azji wygladalismy wszyscy jak sardynki w puszce...a bagaze na dachu...
koniecznie chcialysmy przedostac sie dzisiaj pod tarasy ryzowe.. jednak publicznym transportem dzisiaj juz to nie mozliwe.. wiec utknelysmy na wsi (tzw ruralu) atrakcja na jutro to rafting... bo przeciez ile mozna podrozowac zanim sie cos zobaczy... a poza tym wstepnie nagralysmy prywatny transport na jutrzejsze poludnie dalej...nie wiemy jeszcze jaki koszt ale idziemy zaraz negocjowac..jak bedzie ponizej 100$ na nasza czworke to bierzemy. Nocleg spedzamy w najlepszym hotelu w regionie z restauracja ktora nie ma alkoholu wiec idziemy na wies w poszukiwaniu jakiegos zrodelka....:))
--------------------------------------------------
today we have supposed to get to north without any suprices in the very morning within one hour...the truth is flight took one hour however the flight was delayed four:((( on top of that on local flights the laguage limit is 10 per person... so we had to pay overlaguage in general 20kg; 0.5$ for one kilo... so our pockets survived...:)
after landing 10 Filipinos attacked us proposing one Tricycle for us- look picture- finally we got two but Monika was haning outside like a grape... after that minibus where in corridor (if you can call this like that) they were adding chair - so ofcourse like in Asia we looked like sardines in can ...bags on the roof of the bus....
we wanted to get to Rice tarraces today but it was immpossible due tp our flight delay so we stucked in rural:))) but attraction for tommorow will be rafting... we can not spend another day on travelling...anyway we have as well organized for tommorow evening private bus... we still do not know the price but if it is going to be less than 100$ for the bus we take it.
we sleep tonight in the best hotel in the region which does not have any alcohol.. so we continue searching any bar:)))


widok z samolotu / view from the flight


Tricycle


dziwczynki wracajace ze szkoly/ girls coming back from school

Sunday 26 October 2008

Pierwszy dzien na filipinach / first day on Philippines

Asia wystartowala w podroz juz w piatek, a ze wziela sobie lot z dwoma przesiadkami, doleciala do Filipin wczesniej niz jej bagaz.. dzieki Bogu bagaz dotarl w niedziele... ale za to Asia posiala swoj telefon komorkowy...
Kto jest zdziwiony???
Nasza (Magda Edi i Monia) podroz przebliegla duzo spokojniej.. w Amsterdamie czekalysmy 3 piwa na samolot do Manilii i wyladowalysmy o czasie.. troche zmasakrowane ale szczesliwe...
Ku wielkiemy naszemu zaskoczeniu taksowkarz nas nie oszukal.. ale za to zablokowal nam drzwi od wewnatrz.. co nas chwilowo zaniepokoilo...
Hostel jak to Hostel.. Monia i Asia maja pokoj bez okien, a my z Edi przy kuchni.. ale jakie to ma znaczenie..
jak juz splukalysmy prawie 20 godzinna podroz poszlysmy na kawe do Starbucks'a - malo lokalnie ale przynajmniej znane smaki.. potem przeszlysmy sie po Manilii ktora troche nas rozczarowala.. nie jest brudna i glosna jak sie spodziewalysmy.. ale po prostu nudna...wpadlysmy na tutejsze stare miasto gdzie byl kosciol uznany za dziedzictwo UNESCO - generalnie nic specjalnego - nawet fotek nie mamy. Jedyna roznica to taka, ze Jezus ma dredy i jest plastikowy. Jestesmy juz po lokalnej obiado-kolacji a teraz jeszcze jakies winko i kimanko coby odzyskac ukradzione nam 7 godzin
pozdrawiamy
--------------------------------------
Asia started her trip already on Friday but because she has taken flights with 2 stops on the way.. she has arrived befor her bag.... which has arrived day later, but instead she has lost her mobile.... are you suprised???
Our Magda Edi i Monia) trip was much more calm ... in Amsterdam we were waiting for 3beers and have landed on time ... a little bit tired but happy ...
we were very suprised that Taxi Drived did not cheat but he has locked our doors which confused us for a second.
Hostel is as Hostel.. Monia and Asia have room without windows and me and Edi next to the kitchen... but who cares.....
after washing out almost 20 h trip we had coffe in Starbucks - not very local but at least we have known the taste ... after that we had a walk in Manilia and we got dissapointed ... it is not dirty and noisy as expected... but just boring.... we have visited local old town which is on the UNESCO list - nothing special just Jesus has dredlocks.
we are after launch/dinner now wine and than we go to bed to recover 7 hours which were stolen....
hugs


Kogut bojowy trzymany na smyczy - tutaj standard / Fighting Rooster on leash - here is standard

Aniolki Czarliego na tle Manilii / Charlie's Angels with Manila background


Shoping Mall na Filipinach / Shopping Mall on Philippines

Sprzedawca Gazet / Newspaper vendor - prefered supplier


Jak widac nie jest tak brudno jak sie spodziewalysmy... / as you can see it is not so dirty as we expected ...


nasza 4 razem... troche nam wykrzywilo twarze... bo zupa byla za slona i nazywala sie "kuppa" / our 4... we have strange faces as the soup was too salty....

Thursday 23 October 2008

nareszcie / finally :))))!!!!!!!!!!!!!!!

i nareszcie nadszedl ten dlugo oczekiwany moment!!!!
juz w sobote rano wylatujemy :))))
witaj przygodo !!!
to jest ostatni post z Europy nastepny juz z Filipin pewnie cos okolo niedzieli!!!
pozdrawiamy wszystkich ktorzy tutaj zawitali i obiecujemy aktualizacje na biezaco:))
------------------------------------------------------------
and finally the day came!!!!!
on Saturday morning we are departuring:)))))
welcome adventure!!!!
this is our last post from Europe and the next one will be already from Phillipines somewhere around sunday !!!!
welcome everyone who has already visited blog and promice regular updates

Wednesday 15 October 2008

pierwsza niespodzianka / first suprice

no i zaczelo sie... jeszcze przed wyjazdem pierwsze niespodzianki i zwroty akcji:))
dostalysmy informacje ze nas tani lot jednak nie odleci... chyba dlatego byl tani a po drugie moze to i lepiej:)))
ale w miare szybko udalo sie nam wykupic bilet na inne linie w tym samym kierunku.. ale troche dalej... do Tuguegarao.. coz nie ma co sie lubi to sie lubi co sie ma... no i cena w dobie kryzysu tez wzrosla do 70$ ... ale chyba mamy miejsca siedzace.... wkrotce sie okaze:)))
---------------------------------------------------------------
and the fun has started... we have first suprice even before we have left Europe:))
we go message that our cheap flight is cancelled and is not going to departure... I guess that's why it was cheap, and mabye it is even better:))))
we have managed quite quickly to buy a ticket for a different airlines in the same direction... however slightly further ... to Tuguegarao.... well you if you can not have what you like you like what you have.... and in the time of finacial crisis the price has gone up to 70$... but at last we have sitting places....
soon we will see:)))