Wednesday 29 October 2008

Rafting - Rzeka Chico / Rafing Chicko River

I udalo sie zrodelko znalazlysmy... ale okazalo sie ze ten Tabuk to jakies purytanskie miasteczko... nie chciano nam sprzedac piwa!!! - cztery kobiety i same i jeszcze chca piwo.. odstawiono nas do specjalnego stolika.. ale swego dopielysmy:)))na koniec jak juz piwo sie skonczylo - bo wypilysmy cale zapas sklepu kupilysmy gin zwany BLUE GSM - cokolwiek to znaczy, ale ze Sprite smakowalo:)))
a na drugi dzien z rana wyjazd na rafting.... jakie bylo nasze zdziwienie, gdy sie okazalo, ze caly sprzet jedzie JEEPNEY'ami - lokalny najpopularniejszy transport... ale caly rafting profesjonalny - kaski, kamizelki i co majwazniejsze duzo fun'u... i ku zaskoczeniu naszego szefa pontonu zadna z nas nie wypadla!!!! Nawet Asia... ktorej za to spodobalo sie bardzo atakowanie i ochlapywanie innych pontonow
zeszlysmy totalnie mokre .. ale dostalysmy cieplutki lokalny lunch i zaraz po przebraniu pojechalysmy w 5 godzinna podroz do Banue.
poniewaz do Banue dotarlysmy o 21:30 okazalo sie ze cale miasteczko juz spi i tylko dzieki pomocy lokalnego policjanta udalo nam sie dostac kolacyjke... przestawiamy sie powoli na lokalny tryb zycia - pobudka o 6 i spanko o 22 poniewaz od 6 do 18 jest jasno a prad jest drogi i z nim cieniutko
------------------------------------------------
And finally we did we find the source .... it turned out that Tabuc is a kid of puritan town .... they did not want to sell us beer!!! - four women alone and they want to drink beer .... we were put at a separate table .... but we made it :))) at the end when we drunk all the beer in the shop we bought the local specialty kind of gin called Blue GSM whatever that means but it went together very well with sprite :))
next day i the morning we went for rafting .... we were very surprised when it turned out that the whole equipment travels on JEEPNEY's - local the most popular transport .... but rafting itself was very professional - helmets, life jackets and the most important thing fun ... and to our surprise despite the big effort of our ponton leader none of us fell out!!!! Even Asia ... who enjoyed attacking and splashing water on other teams. We were totally wet ... but we got hot lunch ad right after we changed we started 5 hour trip to Banue.
We got to the town at 21.30 and it appeared that the whole town is sleeping already and thanks to the local policeman we managed to get dinner ... we try to adjust to local lifestyle meaning wake up at 6 am and go to bed at 10 pm as from 6 pm it is dark and the electricity is expensive.


Jeepnay ktorym pojechalysmy ze sprzetem na rafting / Jeepnay which brought us with equipment to the rafting


Rzeka Chico po ktorej splywalysmy / Chico river where we had rafing



przed samym rafingiem / just before rafting


A to w naszym prywatnym transporcie do Banue/ in the private van to Banue

2 comments:

mama ala said...

no doczekałam sie kolejnych komentarzy i zdjęć , a sprawia to tyle radości tak prawie jak sama bym tam byla , ale oczekiwanie na kolejną wiadomośc i to kilka dni to było trudne natomiast opowiesci i zdjęcia wynagradzaja wszystko dzieki

madzikc said...

Muti, czasami niestety nie ma internetu, albo go wylaczaja ok 9 wieczorem razem z pradem we wsi.. staramy sie jak mozemy:)))